czwartek, 30 sierpnia 2012

Central coffee perks


Nawet Toruń potrafi czasem zaskoczyć! Ileż było w te wakacje narzekań, jęków i wzdychań, że w naszym malutkim mieście tak mało klimatycznych miejsc. My tu płaczemy, a inni działają. Kawiarnie mnożą się w oczach, turystów narasta, a Toruń rozkwita! Już dawno słyszałam o kawiarni wzorowanej na tej z serialu "Przyjaciele", ale że fanką tego tasiemca nie jestem, nigdy się jeszcze tam nie wybrałam.

Do czasu... Kiedyś, zupełnie przypadkiem wpadłam do kawiarni zobaczyć co to nowego powstało i czy fajnie. Nie zwróciłam uwagi czy fajnie, ale... ten zapach? Powalający. |Choć woń świeżo palonej kawy przyciąga to czasu było mało. Wyszłam i obiecałam sobie, że tu wrócę.





Jak obiecałam tak zrobiłam. Wyruszyłyśmy z Jagną do miasta w okropnie ciepłe przedpołudnie. Spacer nie był możliwy! Uciskające buty i uderzający do głowy upał nie dawał przyjemności spokojnego chodu w poszukiwaniu trendów ulicznych. Postanowiłyśmy przysiąść i nasze nogi pognały do Central Coffee Perks. Zapach uderzył po raz drugi! Ach, ta kawa. Uzależnienie. Szybko zdecydowałyśmy się na mrożone late z malinami i usiadłyśmy na wygodnej kanapie. To był czas na ocenieniem uroku kawiarni. A jest on ogromny! Wspaniała muzyka pozawala na chwilę odpłynąć, świeża prasa i szeroki wybór gier pozawalają na umilenie czasu w razie braku tematów (to oczywiście nie nasz przypadek!), a wystrój jest wspaniały. Bardzo amerykańsko, na luzie. Tego nam w Toruniu brakowało! Przemiła dziewczyna zza baru przywołuję nas po nasz latte. Pierwszy łyk i endorfiny szczęścia już atakują nasze ciała. Kawa w połączeniu z malinami i białą czekoladą? Odważnie, inaczej, ale jak pysznie! Po szybkim wypiciu tego wspaniałego napoju zanurzyłyśmy się głębiej w sofie dyskutując na najróżniejsze tematy. W tle gra Florence and the machine, na ekranie telewizora oczywiście "Przyjaciele" co wcale nie przeszkadza w przyjemnej rozmowie.

Chyba nie muszę was więcej zachęcać abyście odwiedzili tą urokliwą kafejkę, prawda? Gwarantuję Wam wspaniałe popołudnie! Kierunek Strumykowa 2. Zapraszamy! :)





































Julia.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Moda, styl i pieniądze; czyli ciąg dalszy rozmyślań szafiarki


Jakże dzisiaj było inaczej! Za obiektywem ktoś inny niż ciemnowłosa istotka? Tylko jedna stylizacja? Mówiłam już, że chcę powrót do normalności? (czytaj; Jagna wracaj!). Tak czy inaczej mój zastępczy fotograf i jednocześnie kochana koleżanka sprawdziła się świetnie. Dzięki Pamela ;*

Wielka garderoba, góra ciuchów w szafie, plejada butów na półkach i naręcze toreb. Która z nas o tym nie marzy? Która z nas nie chciałaby wkładać jednej rzeczy tylko raz, potem sprzedawać i kupować kolejne ubrania z nowych kolekcji? Pisząc ostatnio zadałam sobie pytanie czy można prowadzić bloga (popularnego, zaznaczam) bez posiadania ogromnych sum pieniędzy. Teraz odważnie odpowiadam, że... TAK. A swoją tezę postaram się udowodnić w kilku argumentach (ble, za dużo lekcji polskiego i pisania rozprawek. Wybaczcie)




Wyobraźmy sobie, że jednak mamy te ogromne ilości ciuchów. Taak, marzenie jak ze snu. Ale... czy aby na pewno? W naszych szafach tysiące bluzeczek, kamizelek i żakietów... Jednak po pokazaniu na blogu stają się one bezużyteczne. Ubrać coś drugi raz? Nigdy w życiu! Jestem blogerką nie człowiekiem! Więc ubrania trafiają na półki i wygodnie sobie leżakują, miesiąc, drugi... Potem okazuje się, że koronki są już nie modne, więc bluzka okrzyknięta "hitem blogerki" trafia na allegro, prosto w ręce uradowanych czytelników. Uf... Są pieniądze, mamy oszczędności na jesień/ zima 2012. Ale jak wiadomo moda błyskawicznie się zmienia. Dlatego schemat powtarza się i powtarza. Tak w kółko. Jesteśmy szczęśliwymi blogerkami! Mamy najmodniejsze ubrania, grono wiernych czytelników i liczbę wyświetleń przekraczającą najśmielsze oczekiwania. Ale czy taka ciągła wymiana szafy nie prowadzi po postu do... wypalenia blogerskiego? Czy kupno coraz to nowych ubrań pozwala wypracować swój własny styl czy raczej jest to ślepa pogoń za modą?






Bach! Wróćmy do szarej rzeczywistości. Nasza szafa jest nieco uboższa, za to wypełniona ulubionymi rzeczami. I grzechem nie jest ubranie czegoś po raz drugi. trzeci czy nawet czwarty (uwierzcie, rzeczy się nie rozpadną!) Wręcz przeciwnie! Staraj się kombinować, zaskakiwać  nowymi połaczeniami i pokazuj, że jeden dodatek potrafi zmieni całość. Po krótce: "live, create and have fun" Baw się dobrze, a blog wejdzie na wyżyny. Takie przynajmniej jest moje zdanie na dzień dzisiejszy. Blog stanie się bardzo popularny i zacznę pogoń za trendami? Daje Wam pełne prawo do stuknięcia mnie wtedy w głowę.




 Mój fotograf :)
 Julia.