nothing... :)

Witajcie! :)
Jak Wam mijają święta? U mnie jest wspaniale! Nareszcie błogi spokój i zdecydowanie zasłużony odpoczynek :) Marzec był chyba najgorszym miesiącem w całym roku szkolnym. Nauczyciele cisnęli, były egzaminy techniczne z gam, pełno sprawdzianów, odpytywanie. Mózg nam siadał, a pracy było coraz więcej. Wszystko to przez to, że już we wtorek większość naszej klasy wyjeżdża. Wyruszamy do Szwajcarii na konkurs chóralny!!! Będziemy tam kilka dni, później przejeżdżamy do pięknego, włoskiego Malcesine odebrać nagrodę (także za udział w konkursie chóralnym), którą zdobyliśmy dwa lata temu. Nie będzie nas aż tydzień, ale nie martwcie się (jakby się ktokolwiek martwił;) po powrocie będziecie mogli obejrzeć specjalną relację zdjęciową z naszego wyjazdu! :)
Z racji tego, że Jagna wyjechała fotografa brak, modelki tez brak... W takim razie nie ma też żadnych zdjęć. Przeglądając nerwowo komputer w poszukiwaniu czegokolwiek co dobrze by wyglądało na blogu naszła mnie nieprzyzwoita i niebezpieczna myśl. A gdyby tak zrobić nudnego posta o... niczym? Próbowałam odrzucić ten haniebny pomysł, jednak zła część mojego mózgu tym razem wygrała i ruszyłam z aparatem robić zdjęcia tego co ostatnio dostałam, kupiłam lub po prostu jakiś przedmiotów u mnie w domu. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać ;)

 Szuflada na biżuterie! Coś naprawdę świetnego. Nareszcie wszystko w jednym miejscu :)

 Bluzka z ZARY

  H&M :)

 Skończyłam drugą książkę od góry, gorąco polecam. Chociaż to zwykła młodzieżówka czyta się świetnie.

 dwa lumpeksowe łupy :)

 Mój ukochany diabełek- LULA! :)

Kolczyki Karolki, które strasznie mi się spodobały.

A to wygrzebane z komputera, dawno temu z Bogi- Jogi ;D

Trzymajcie się i do zobaczenia za tydzień! :)

Julia.