Ogromny lokal po brzegi wypełniony przyjaciółmi bloga. Wszyscy perfekcyjnie reprezentujący dresscode glamour. Na ścianach wiszą zdjęcia świętujących blogerek - goście są zachwyceni, licytują fotografie.Stoły zastawione misternie układanymi piramidami z owoców, półmiskami z śródziemnomorskimi przystawkami i idealnie wypolerowanymi kieliszkami wypełnionymi drinkami we wszystkich możliwych kolorach. O północy na salę wjeżdża tort (średnica metra), gwar rozmów zagłuszają fanfary, a na niebie tańczą petardy. Królowe nocy ubrane w najlepsze kreacje od Chanel uroczyście zasiadają w swoich, wyłożonych mieniącymi się diamentami, tronach -prezent od zebranych. Ktoś doznaje olśnienia i rozpoczyna pieśń, adekwatną do okazji, Happy Birthday (gdzieżby staroświeckie sto lat?!). Po chwili wszyscy dołączają się do pomysłodawcy i głaszcząc językiem każdą sylabę wypełniają salę podniosłym śpiewem, który, mącąc ciszę nocy, frunie do chmur. Blogerki, wzruszone gestem, ocierają łzy jedwabną chustą (wcale nie ukradkiem).
A może prywatny festiwal muzyczny naśladujący Woodstock lat 60.? Bardzo prywatny i bardzo udawany. Sami bliscy znajomi, dobra muzyka, gdzieś tam w tle: blog. Totalna zmiana imagu livecreatehavefun. Dziewczynki w wyprasowanych sukienkach zmieniają się w buntowniczki w podartych dżinsach. Krzyczą tańczą, profanują swoją młodość i zarażają radością wszystkich wokoło. Uroczysty toast o północy i powrót do zabawy. Jednak nie dajmy się zmylić! Moda stanowi tutaj jedno z najważniejszych zagadnień.
Wróćmy do rzeczywistości, jednak to TYLKO urodziny bloga. Odświeżamy wspomnienia. Całonocne rozmowy, kochany internet, wspólne gotowanie - całkiem nowatorski tort, czyli najlepsza na świecie pizza, taniec na stole, 10 tabliczek czekolady z orzechami, jedzenie, jedzenie, jedzenie, muzyka, kawa, zdjęcia, tumblr, ciuchy, blog. I dmuchanie świeczek, jednej świeczki. O tak, o północy!
HA HA HA! Blogerki siedzą, każda w swoim domu, nad książkami i próbują wszystkich na około oszukać, że pilnie się uczą. I bynajmniej nie czynią tego w sukniach znanych projektantów. Absurd sytuacji pogłębia się bardziej: nawet się dzisiaj nie spotkały! Nie kupiły muffiny w ulubionej kawiarni, nie powspominały tamtej nocy. Tych niezwykłych godzin spędzonych przy małym komputerku w domu babci. Nie powstydziły się wspólnie za ostatnie 2 miesiące okrywania hańbą ukochanego dzieciątka. Żadnych balonów, urodzinowej sesji i tego Uroczystego Powrotu. Pojawiamy się tak jak znikamy - bez pompy, znienacka. Ale nie da się zaprzeczyć, JESTEŚMY. Na razie tylko się witamy, cicho przepraszamy i ruszamy.
Jagna.