sobota, 22 grudnia 2012

Ciąg dalszy nastąpi?

Livecreatehavefun. Wpisuję z obawą i z nie mniejszą oglądam najnowszy post. O ile najnowszym można nazwać taki sprzed miesiąca. Pięknego listopadowego dnia zmęczonym blogerkom objawił się komunikat o niemożności wstawiania zdjęć. Można by to naprawić, poszperać, postarać się. A nas jakoś... rozleniwiło. Minął miesiąc bez "out fitów", komentarzy, noszenia szczotki w torebce. Było dobrze. Zatęskniłam? Troszeczkę. Zmiany, zmiany, zmiany.

Na razie jest nowy motyw. I nowy post. Żałosny, bo bez zdjęć. Kto wie, może blog odżyje już niebawem?

Wesołych świąt.
Julia. :)

wtorek, 20 listopada 2012

Dear room, I'm in love with you!


Pokój. Miejsce, gdzie mogę wypłakać się w poduszkę. Planować najbardziej radykalne zmiany. Marzyć o niedostępnym. Kochać się w bohaterach książek. Ciąć gazety i przyklejać zdjęcia, gdzie tylko mi się podoba. Mogę w końcu... pójść do łóżka, wziąć tomik poezji, parujący kubkiem herbaty. Pół śpię, pół czytam. Znów trochę marzę, zanim oddam się snu. Ach, pokoju. Kocham cię!





Kiedyś miejsce zdecydowanie znienawidzone. Okres gimnazjum, czyli ogólnego ogłupienia i bezsensownego buntu. Mój pokój był miejscem snu. Tylko i wyłącznie. Wszystko inne robiłam wszędzie tylko nie tutaj. Bo przecież mam beznadziejny dywan w kotki i swoje zdjęcie z okresu wypadania mleczaków na ścianie. I jakieś łóżko za małe. Generalnie, nuda, nuda, nuda. Ale, że był to okres buntu, to przecież nie będę wymyślać tutaj niczego innego. Skoro nikt nie obdarował mnie pokojem jak z tumblr'a to trudno, nie chcę mi się zmieniać. A co!





I nagle coś pękło. Zapragnęłam swojego kawałka ziemi, w całej dosłowności słowa SWÓJ. Chciałam królestwa, azylu, pięknego miejsca, do którego będę chciała wracać. No i co? No i jest. Co prawda cały czas w fazie tworzenia, zmieniania, dodawania i sprzątania, ale pokochałam mój pokój. Tak! Cel osiągnięty, mogę odkreślić to na mojej liście marzeń.




Co tutaj mam? Ach, nic szczególnego. Dużo papieru. Zdjęcia, gazety, książki, zeszyty, notesy, pamiętniki. KSIĄŻKI. Tak, w moim życiu odgrywają ważną rolę. Uwielbiam być w innym świecie, uwielbiam wynosić bohaterów książek do mojego życia i poznawać ich, czerpać z ich wiedzy i uczyć się. Uczyć się od nich. Więc, książki. Na podłodze, pod łóżkiem, w łóżku, na półce, na biurku. Ach, cała masa książek! 

Otaczam się cudzymi emocjami, właśnie książkami, zdjęciami, twórczością innych. Przez to sama się wzbogacam, chodzę po pokoju jak w transie. Jestem natchniona, zainspirowana. Przez ich artystyczną pieśń, komponuję swoją własną.






Mówiłam, że pokój jest na etapie tworzenia. Potrzebuję czegoś do słuchania muzyki, chcę dodać dźwięki do moich myśli, chcę, żeby wybuchały one przy akompaniamencie The doorsów. Więc odtwarzacz, adapter, wieża, radio. Wszystko jedno. Maszyna do pisania. Och, tak! Mum, please. Siedzieć przy biurku i cichutko stukać w klawisze. Jak słynny Sal Paradise.







Pokój stał się moim azylem, dlatego piszę tu o nim. Dla Was. Po części też dlatego, że nie mamy żadnych stylizacji (ci! nie wiecie o tym!). Dzisiaj nadrabiamy. Do usłyszenia niebawem kochani!

Julia. ;*

sobota, 17 listopada 2012

Let it snow!


Liście już spadły z drzew, okres złotej jesieni minął bezpowrotnie. Czasem mignie nam jeszcze zgubiony szelest pojedynczych liści, gdzieś jeszcze uśmiechnie się kasztan. Ale już przestało to cieszyć, niecierpliwie wyczekujemy śniegu, świąt, grudnia. Herbatę z chęcią zamienimy na kakao, a szyje otoczymy grubymi szalami. Powoli to czuję! W Empiku pomysły na prezent świąteczny (jak zwykle bardzo mało pomysłowe i kiczowate), na drzewach lampki, za oknem mgła i coś białego... Szron? Ach, włączę sobie Let it snow. :)








Z jednej strony klaszczę jak dziecko na myśl o nadchodzącej zimie, a z drugiej przeklinam wszechobecny mróz. Dla blogerki to prawdziwa klęska. Ciemno robi się już koło szesnastej, a dla tak zapracowanych osób jakimi jesteśmy z Jagą to najwcześniejsza godzina spotkania. Ok, mamy już ciemność, mamy poddenerwowane rozmowy, ze zdjęcia wyjdą słabo. Coś jeszcze? Ha! Jest i mróz. A kurtki trzeba zdjąć! Zaczynamy sesję, szczęka wykonuje nerwowe odruchy. Góra, dół, góra, dół. Och, to zdecydowanie psuje atrakcyjną mimikę twarzy, która zwykle nam towarzyszy! Jedna pośpiesza drugą, na końcu sesji nasze ręce przypominając czerwoną, szorstką masę. Zdecydowanie nie jest to zachęcający widok. Street fashion?- pyta jedna z nas (zwykle ta co ma cieplejszą kurtkę) Chyba zwariowałaś! Kawa, kawa, kawa. 







I do tego zmierzam. Kawa, napój bogów zbliża niesamowicie, jest obowiązkowym dodatkiem do rozmowy. Ten, kto mieszka w Toruniu, a nie odwiedza Kony Coast nie wie co traci. I nie jest to żadna pusta reklama, nie dostanę za to darmowej kawy, ani zniżki na ciasto. To zwykły hołd mojemu ulubionemu miejscu. Bo nie ma nic lepszego od cichej, klimatycznej muzyki, owej kawy i czających się za plecami świet. Chodźcie bliżej, stęskniłam się. Aspiracje blogerki mam już gdzieś, dla chcącego nic trudnego. No to jeszcze raz: Let it snow!






Za ciemne zdjęcia po prostu przepraszam, za długą przerwę też. Będzie lepiej. Julia. :)

niedziela, 11 listopada 2012

Just ride...

Przychodzi taki okres w życiu młodego człowieka, kiedy zaczyna bardzo dużo myśleć. Jego wyraz twarzy jeszcze wiele nie opowie. Jednak pewnie nawet dłubiąc w nosie coś analizuje. Sam do końca nie wie co. Myśli, że jest filozofem, poetą. Mógłby napisać świetną książkę, ale trochę brak mu czasu. To co czytają jego rówieśnicy, wydaje mu się banalne, przyziemne. On szuka nieodnalezionego. Z biegiem czasu traci godnych sobie rozmówców, dobrze wie, że jest wyjątkowy. Dopiero krąg prawdziwych artystów jest miejscem ukojenia, strudzonej egzystencjalnymi pytaniami, duszy.

Mimo sarkazmu, doskonale rozumiem ten stan. Jest śmieszny. Przychodzi wreszcie moment gdy sobie uświadamiamy, że poważna mina tu nie pasuje. Ale mimo to, nie rezygnujemy z filozoficznych rozważań przy kawie na temat niekonwencjonalnej wystawy fotograficznej. Dalej oglądamy filmy, których nie rozumiemy, czytamy książki, których nie pojmujemy i używamy słów, których nie znamy. I dostrzegamy, marzymy, tęsknimy, dorastamy.



Kocham to! Myślisz, czujesz, wiesz, że możesz wszystko. Bawisz się w artystę, jak kiedyś w chowanego. Rozglądasz się i widzisz całe otaczające Cię piękno. Wystarczy kartka papieru i ołówek. Piszesz, rysujesz, zakopujesz. To jest skarb. Należysz do świata, a świat do Ciebie. Jak epikurejczyk, chwytasz dzień. Wbiegasz z szaleństwem w oczach w niepoznane. Szukasz, widzisz, smakujesz. Wszystko pachnie przygodą. Bo żyjesz!














idealny akompaniament do tego posta:


Jagna.