niedziela, 4 listopada 2012

Fashion? What is it?

Moda - powszechnie przyjęty zwyczaj dotyczący zwłaszcza ubierania się, ulegający częstym zmianom. Tego dowiemy się z encyklopedii. Ale ta sucha definicja zapewne zupełnie nie pasuje do uczuć.. nas tu zgromadzonych. Na pytanie: czym jest owa moda, każdy odpowiedziałby co innego. Jedni traktują ją jak hobby , inni zarabiają na niej pieniądze (ci drudzy z zasady powinni mieć wiele wspólnego z pierwszymi, w innym wypadku nieświadomi konsumenci wychodzą ze sklepów z toną kiczowatych szmatek). Znajdziemy również grono miłośników dla których moda, bez dwóch zdań, jest po prostu życiem.



Wracając do definicji wszechwiedzącej księgi: moda jest zwyczajem, który przemija by mógł zastąpić go całkiem nowy. Wszystko zrozumiałe, patrząc na asortyment sieciówek od razu dostrzegamy tę właściwość. W tym roku raczej już nie dostaniemy spódniczek pokrytych drobną "łączką", ale za to spodni w ćwieki mamy pod dostatkiem. W takim razie bierzemy pod lupę bardziej skomplikowane słowo: modne.
Z punktu widzenia polonisty, jest to przymiotnik utworzony przez dodanie przyrostka do podstawy słowotwórczej. Jak to wygląda z naszego stanowiska? Żeby się dowiedzieć co aktualnie jest modne możemy udać się do paru sztandarowych sieciówek, wnikliwie przejrzeć czasopisma poświęcone tematowi, obejrzeć "stylowe" programy telewizyjne, bądź, ambitniej, poszukać nowinek u samych projektantów. Zainteresowani odhaczają wszystkie punkty i już mają dostateczną wiedzę, aby być modnym.
Wnioski:  jeśli nie ubiorę się według szablonów przedstawianych przez media mogę zapomnieć o tym zaszczytnym mianie? Muszę być chodzącym manekinem Zary, żeby trafić do grona stylowych?





Jednak przeglądając popularne blogi oglądamy autorskie stylizacje wyznaczające całkiem nowe kierunki w modzie. Ich ubrania pochodzą z dawnych kolekcji niszowych sklepów, buty z szaf babć, a dodatki z targów staroci. Czasem się zachwycamy, czasem wyśmiewamy. Bo ci ludzie nie boją się eksperymentować. I naraz odzywają się media krzycząc: tak, tak, tak!!, trendsetterom. Powstają nowe domy mody, które rozpowszechniają niebanalny styl wmawiając ogłupiałym ludziom, że obcisły neonowy sweter z wielką dziurą na brzuchu i śladem po żelazku na plecach to "totalny must have sezonu". Wtedy wychodzą ci modni na ulicę i to co niegdyś niszowe i prowokacyjne, momentalnie staje się powszechne i nie wzbudza żadnych kontrowersji. A przecież propagowana zabawa modą posiada wielopunktową instrukcje obsługi. Między innymi inspirowanie, NIE kopiowanie. I teraz zadaje pytanie: czy warto być modnym? Odezwą się głosy sprzeciwu: warto, ale nie można gonić za tym na ślepo! Będę się kłócić: przeglądając, np. lookbooka widzę mnóstwo ludzi z pomysłem, nie sądzę by określenie modny do któregoś pasowało, a jednak to oni przyciągają mój wzrok, oni inspirują. Natrafiając na dziewczynę ubraną od stóp do głów w hity tegorocznej jesieni znudzona lecę dalej.

W takim razie czy jest to pozytywne czy negatywne określenie? Modni są wielką jednolitą masą. Wyglądają dobrze, ale jednakowo. Zastanawiam się do czego dążymy. Za wszelką cenę chcemy zdobyć tytuł, czy koniecznie od niego uciec, wybić się z monotonni. Od jakiegoś czasu męczą mnie te zawiłe reguły i nie do końca zdefiniowane określenia. Patrząc na setki dziewczyn biegających w tych samych pieruńsko drogich (a niewiele wartych) kurtkach myślę, że znam odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania.
Jednak dzisiaj pierwszy raz od dawna odwiedziłam galerię handlową. Wchodziłam jak buntowniczka z własnymi przekonaniami. Nie dla mnie najnowsze kolekcje, ubrania mają swoja wartość dopiero kiedy są zdobyte, kiedy toczy się o nie czasem krwawy bój. Ale nie minęła godzina, a już biegałam do przebieralni z niemal niemożliwą ilością wieszaków w dłoniach, wydając przy tym rozmaite ochy i achy. W jednej minucie zapragnęłam mieć wszystko co znajduje się w stradivariusie, zarze, pull&bear... Dopadło mnie, zaatakowała mnie choroba, na którą myślałam, że jestem niesamowicie odporna.















I w ten sposób zostawiam Wam ten "rozbabrany" temat do przemyśleń, bo sama jeszcze nie jestem pewna puenty. 
Jagna.


8 komentarzy:

  1. Nie wypada chyba komentować własnych postów, ale po tym jak czytam, że jeździsz sobie do Plazy beze mnie to mi wszystko wolno.
    Dobry tekst, siostro. Aż nie poznałam naszego bloga. ;*
    Temat rozbabrzemy jutro!
    Jolo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie wyglądałyście! Bardzo mi się podoba czarny płasz i burgundowy kapelusz :) Ogólnie fajne zdjęcia, zazdroszczę jesiennego klimatu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obie mi się bardzo podobacie w swoich zestawach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam iż to mówię ale czasem mam wrażenie iż moda jest robiona dla pajaców ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie fajne jesienne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteście zdecydowanie lepsze niż manekiny z Zary:) Bardzo ładne zdjęcia tak na marginesie.

    OdpowiedzUsuń