poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Cracow... and all that jazz



Weekend w Krakowie dłużył się i dłużył. O ile lubię szybkie i pełne wrażeń wakacyjne dni to taki cudowny pobyt mógłby się rozciągać jeszcze bardziej. Już po zatrzaśnięciu drzwi od samochodu, po pierwszych leniwych krokach (baardzo leniwych, ponieważ zabrałam ze sobą ekstremalną ilość ubrań) poczułam ten wakacyjny klimat. Nagle wszystko zwolniło i oczami wyobraźni widziałam już tylko obrazy z ostatniego filmu Allena- "O północy w Paryżu". Wczuwając się w postać Marion Cotillard ruszyłam eleganckim krokiem (o ile można wyglądać elegancko z trzema kapeluszami na głowie i naręczem sportowych toreb, starałam się!) na ulicę Mikołajską.







Kolejne pozytywne zaskoczenie! Nie dość, że z naszego mieszkania żabi skok( a dokładnie dwie minuty) do centrum to jeszcze samo lokum urocze. Od razu znalazłam tu SWOJE miejsce. Szeroki, biały parapet tylko czekał na ciężar mojego ciała. Nie pozwalając mu czekać ani chwili dłużej złapałam czerwony koc, nową książkę oraz gorącą kawę i usiadłam w oknie. Początki książek zazwyczaj nie są porywające, dlatego po czasie odłożyłam lekturę i spojrzałam na ulicę. Następne (razem z uczuciem spowolnienia czasu i zdziwieniem pięknym apartamentem to już chyba trzecie, nieźle) zaskoczenie... Po chodniku nieśpiesznie spacerują turyści, słychać wszelkie języki świata, cichy deszcz i gdzieś w tle tli się akordeonowa muzyka. Czyżby aż  sukiennic? Skądże znowu! Okno w okno mamy szkołę tanga. Kobieta w czerwonej bluzce przytulona do postawnego mężczyzny. Para namiętnie tańczy, muzyka gra coraz głośniej. Zamyślam się spoglądam w górę i widzę roześmianego chłopaka, który radośnie do mnie macha. Odmachuje i zauważam, że przestało padać. Czar nagle pryska, mój osobisty raj pospiesznie ucieka. Więc szybko się przebieram i ruszam podbijać Kraków. Może jeszcze dogonię mój raj...










I od momentu mojego wyjścia wszystko zlewa się w jedno. Nie potrafię odróżnić piątku od soboty; soboty od niedzieli. Nasz pobyt przebiegał pod hasłem "Jedz módl się kochaj"(spójrzmy prawdzie w oczy); mała poprawka "Jedz, jedz, jedz". Camelot ze świetnym wnętrzem i wyśmienitym jedzeniem, Cupcake i cynamonowa babeczka, Marchewka z groszkiem i wyśmienite piwo z lemoniadą czy też Massolit- amerykańska księgarnio- kawiarnia. Kiedy nie mogliśmy w siebie wepchnąć już nic więcej( tak! takie momenty tez były) spacerowaliśmy. Kazimierz nocą, Kaziemierz rankiem, Kazimierz w południe, ten ostatni najgorszy do wytrzymania. Oczywiście przechadzka co rusz była przerywana, bo tu ładna kamieniczka, a tu może zdjęcie zrobię, gdzieś dalej lody (okazało się, że możemy jeszcze coś zjeść...) i najgorsza zmora- galerie artystyczne z biżuterią. Są na każdym kroku! Każda inna, zachwycają kolorami, pomysłami i właśnie tą różnorodnością. I jak tu nie zajrzeć do choć trzech piętnastu?
Po tak wyczerpującym dniu mogłoby się wydawać, że już na nic nie mamy sił. A gdzie tam! Wieczory okazały się najprzyjemniejsze. Jazz, ludzie (WŁOSI! <3), kawa i przyjemne Krakowskie powietrze...




































































Wszystko co dobre szybko się kończy i nadszedł dzień wyjazdu. Potrzebowałam zmiany i wyjazd do Krakowa był dla mnie idealny. Nabrałam chęci do blogowania, więc ruszamy pełną parą! :)























Julia

11 komentarzy:

  1. Świetne zdjęcia, super tekst. Co tu dużo mówić uwielbiam was dziewczyny.
    A Ty Julia wyglądałaś prześlicznie w tym Krakowie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu od czego by tu zacząć? Zdjęcia po prostu przecudne, post przeczytałam jakby to był artykuł do "Slow" : ) Cieszę się, że genialnie się bawiłaś, ale z drugiej strony wspaniale, że już wróciłaś ;*
    Sara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się zarumieniłam kochana, dzięki ;***

      Usuń
    2. Widzę że ludzie dzięki mnie zaczęli kupować "Slow" - dziękujemy Haniu :)

      Usuń
  3. Świetnie oddałaś klimat Krakowa <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam tam rok temu i musze przyznac, ze jest to bardzo piekne miasto ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia super! Obserwujemy Waszego bloga i zapraszamy do nas ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kraków to magiczne miejsce, chętnie wracam tam w myślach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, ale gdzie znajduję się ten sklep z torebkami ? Mieszkam w Krakowie od tylu lat, a jeszcze nigdy w nim nie byłam :)
    Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dwie galeryjki. Niestety Krakowa nie znam zbyt dobrze, więc dokładnego adresu niestety nie podam. Za to już mówię nazwy sklepów: Koko design oraz Galeria Aruaco
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń