niedziela, 5 sierpnia 2012

Wonderland

"Babcia sprząta strych..." Aż mnie zmroziło kiedy zrozumiałam sens tych słów.
Moi dziadkowie mieszkają w Gnieźnie. Całą rodziną jeździmy tam na każde święta. Mamy własny pokój, łóżka, telewizor. Jednak czasami na to wszystko miałam wyłączność, ponieważ kiedy byłam młodsza spędzałam tam wakacje. Duży dom był dla mnie jak obietnica najlepszej zabawy, a gdy widziałam schody, moja wyobraźnia zaczynała pracować na wyższych obrotach. Po chwili dziesiątki stopni zlewały mi się w jedną ogromną zjeżdżalnie. Lśniące kafelki przed kuchnią były oczywiście lodowiskiem. Ogródek pełnił rolę laboratorium przeznaczonego do badań nad ślimakami. A taras był sceną, na której występowała najzdolniejsza i najwszechstronniejsza artystka na świecie. Jednak to wyprawom na strych zawsze towarzyszyła szczególna aura niezwykłości. Wchodząc przez małe drzwiczki czułam się trochę jak Alicja w krainie czarów. Ostrożnie przekraczałam próg uważając żeby przy tym nie zakłócić jakby niezmąconej dotąd ciszy. Jednocześnie gorączkowo rozglądając się w poszukiwaniu straszliwych bestii - pająków. Strach tłumił kojący "zapach historii", który dodawał magii temu miejscu. Nie bez pośpiechu przeglądałam pokryte kurzem pozostawione tam niegdyś przedmioty docierając do interesujących mnie zabawek. Wiedziałam, że muszę się nimi zająć, bo głęboko wierzyłam w bajkę Toy Story. Jednak bezpieczny pokój wydawał mi się bardziej odpowiedni na zabawę. Wszystkie mroczne opowieści o zaklętych strychach kazały mi szybko zmierzać w kierunku wyjścia. Niestety na zewnątrz już nie byłam Alicją.
Nawyki z dzieciństwa nie tyle pozostały ile się jeszcze nasiliły. Teraz nie ratuję już samotnych pluszaków. Wymieniłam je na książki, zdjęcia i... ubrania. Możecie sobie wyobrazić niebezpiecznie chyboczącą się wielką górę ciuchów, która co chwila wydaje z siebie okrzyk zachwytu? Ja też nie. Jednak po chwili ujrzycie prawdziwego właściciela owych okrzyków: COŚ przystrojonego w cekinową, wściekle różową sukienkę w szaleńczym tempie przemyka przez 2 piętra aby wreszcie zatrzymać się przed lustrem i wydawać (swoim zwyczajem) kolejne okrzyki.
Zwykle Gniezno opuszczam z dodatkową torbą na znaleziska, które docierając do Torunia nabierają niebezpiecznych cech przywódczych. Z mojego punktu widzenia ciuchowi nowicjusze zdecydowanie królują w szafie rozkazując swoim poprzednikom znalezienie sobie dobrej kryjówki. Tym samym zdobywają kolejne życie ciesząc oczy czasem trzem pokoleniom!
Aby nie być gołosłowną: spódniczka ze zdjęć należała do mojej mamy i również spędzała samotne lata na strychu póki wspaniałomyślna Jagna nie przygarnęła jej do siebie. Tutaj muszę wyjaśnić, że w sumie nie jest to spódniczka tylko spodnie. Kiedyś czytałam u Weroniki z raspberryandred o jej wywołującym konsternację u rozmówców swetrze ze szwami na wierzchu. Konsternacja na widok moich spodni nie następuje jednak za szybko. Ludzie żyją w błogiej nieświadomości dopóki intensywna obserwacja nie sprawi, że zaczną oni dostrzegać pewne nieprawidłowości w ułożeniu fałd. I wtedy pada to długo wyczekiwane pytanie doprawione niewybrednym wyrazem twarzy ;)















Jolo, przybywaj wreszcie!!
Jagna

5 komentarzy:

  1. OBa zestawy mi się podobają, a tekst świetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle cudownie wygladacie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Obie Panie wygladaja swietnie :) Bardzo mi sie podoba Wasz styl ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To są własnie uroki strychów.. Choć ja akurat na strych przepełniony antykami lubię chodzić tylko wtedy, gdy jest jasno - w nocy straszna ze mnie panikara. :P
    Świetnie wyglądacie Dziewczyny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne zdjęcia.
    Taki bajkowy klimat :)

    OdpowiedzUsuń